ks. Łukasz Soczek MS

superior i proboszcz, kustosz sanktuarium

ks. Jan Gierlak MS

duszpasterz, ekonom domowy

ks. Jakub Dudek MS

katecheta

ks. Albin Pawłowski MS

katecheta

ks. Kamil Stącel MS

katecheta

ks. Zygmunt Tokarz MS

duszpasterz, rekolekcjonista

Kim są saletyni?

Misjonarze Saletyni
Zgromadzenie, związane z objawieniem Matki Bożej w La Salette 19 września 1846 roku, powstało z inicjatywy ks. biskupa Philiberta de Bruillard (1765-1860), ordynariusza z Grenoble.

Polska strona Zgromadzenia:

Międzynarodowa strona Zgromadzenia:

Prowincja Polska:

O przesłaniu z La Salette

Podobnie jak czynili prorocy i sam Jezus, Maryja również mówi językiem swojego ludu. Językiem wieśniaków z regionu Delfinatu z XIX wieku, językiem Biblii, a szczególnie językiem Nowego Testamentu. Jest rzeczą niemożliwą, aby w kilku wierszach ukazać całe bogactwo tych słów. Otwórzmy po prostu ścieżki wiary, które Ona nam proponuje do przemyślenia.

Najpierw zwróćmy uwagę na to, że Maryja mówi płacząc, głosem delikatnym, głosem zranionej i błagającej miłości. Mówi do nas, nazywając nas „moje dzieci, mój lud”. Wszystko zaczyna od słowa „Jeżeli” lub przez znaki zapytania: zostawia nam więc naszą wolność. Uważne wsłuchanie się w te słowa wskazuje nam, że Maryja nie pragnie nam grozić. Jej matczyne upomnienia chcą zażegnać naszą zgubę i zaproponować jedyne możliwe zbawienie.

Zbliżcie się, moje dzieci, nie bójcie się, przyszłam do was, aby wam powiedzieć wielką nowinę.

Maryja zaprasza nas do udania się jak do Emaus za Jezusem zmartwychwstałym i uwalnia nas z wszelkiego niepokoju. Wielką nowiną, którą nam przynosi, jest zapomniana przez nas Dobra Nowina, Ewangelia, przypominająca nam, że dzisiaj Jezus zmartwychwstały idzie z nami…

Jeżeli mój lud nie zechce się poddać, będę zmuszona puścić ramię mojego Syna. Jest ono tak mocne i tak ciężkie, że nie mogę go dłużej utrzymać.

Nie chodzi o Boga mściwego, który uciska swój lud. Nasza relacja z Nim powinna polegać na synowskim posłuszeństwie, a nie na posłuszeństwie niewolniczym. Nasz wysiłek winien polegać na duchowej łączności z wolą Boga, który chce nas wyzwolić „rozciągając moc swego ramienia”, które jest ramieniem Jego miłości (Magnificat). Nasze odmowy czynią to ramię ciężkim i trudnym do podtrzymania (a nie do zatrzymania). Maryja nie przeciwstawia się Swojemu Synowi Jezusowi. Wprost przeciwnie, Ona Mu pomaga. Pytanie jest fundamentalne: jakie mamy pojęcie o Bogu? Co do Chrystusa, wierzymy, że przyszedł, aby wszystko podporządkować Ojcu, „aby Bóg był wszystkim we wszystkich” (1 Kor 15, 28). Podporządkowanie miłości i jedności.

Od jak dawna cierpię za was!

Maryja cierpi za nas. Podczas swojego życia, następnie na Kalwarii gdzie otrzymała zadanie, aby być naszą matką w wierze, aż do dzisiaj, kiedy jako biedni grzesznicy żyjemy „w niebezpieczeństwach i doświadczeniach”, Jej troską jest nasze zbawienie i Ona ustawicznie oręduje za nami, aby nas prowadzić do Swojego Syna Jezusa, jedynego Zbawiciela. To obecne cierpienie jest tajemnicą, zagadką dla teologów, światłem i pociechą dla wszystkich tych, którzy odkryją tę miłość i łaskę.

Chcąc by mój Syn was nie opuścił, jestem zmuszona ustawicznie Go o to prosić, a wy sobie nic z tego nie robicie.

Maryja nie przestaje prosić jedynego Pośrednika „zawsze żyjącego, aby się wstawiać za nami” (Hbr 7, 25). Tego, który nam mówi: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie” (J 14, 6). On nie może nas zbawić bez nas, ponieważ stworzył nas wolnymi. Historia ludu Bożego rozgrywa się w oparciu o to wzajemne zaufanie: „Pan jest z wami, gdy wy jesteście z Nim. Jeśli Go będziecie szukać, znajdziecie, a jeśli Go opuścicie, i On was opuści” (2 Krn 15, 2). „Jezus płakał nad niewierną Jerozolimą.” (Łk 19, 4).

Choćbyście nie wiem jak się modlili i nie wiem co czynili, nigdy nie zdołacie wynagrodzić mi trudu, którego się dla was podjęłam.

Nie moglibyśmy nigdy odpowiedzieć na takie wyzwanie: ono mówi, jak bardzo jesteśmy kochani przez Maryję! Miłość jest również bardzo wymagająca – nigdy nie bylibyśmy w stanie odpowiedzieć na Jej matczyne uczucie, obyśmy mogli przynajmniej zdobyć się na odwagę odpowiedzenia miłością na miłość.

Dałam wam sześć dni do pracy, siódmy zastrzegłam sobie i nie chcą mi go przyznać. To właśnie czyni tak ciężkim ramię mego Syna.

„Siódmy dzień jest dniem dziękczynienia za pracę człowieka – współpracownika Boga.” (Wj 20, 8-11) „Jest on dniem wyzwolenia z pracy niewolniczej, w której człowiek wyzyskuje człowieka!” (Pwt 5, 12, l5) Biblia zawiera te dwa teksty. W obydwu siódmy dzień jest związany z kultem Boga, Stworzyciela i Wyzwoliciela. Czy ten dzień jest dla nas, ludzi wolnych, dniem odpoczynku? Dniem Pana dla synów Boga? Dniem spotkania dla braci pragnących się pojednać? Dla chrześcijan nie jest już dniem siódmym. Stał się pierwszym dniem nowego stworzenia, które Chrystus zainaugurował przez Swoje zmartwychwstanie, dniem życia bez kresu wykraczającego poza śmierć.

I jeszcze to, że woźnice przeklinając, wymawiają Imię mego Syna. Te dwie rzeczy tak bardzo obciążają ramię mego Syna.

Dawniej woźnice przeklinali, wymawiając imię Chrystusa przy najmniejszym uchybieniu swoich koni. To nieszczęsne przyzwyczajenie stało się prawdziwą plagą społeczną, antywyznaniem wiary: budowanie świata bez Boga, albo przeciwnego Bogu, było naprawdę stawką w grze środowiska XIX-wiecznego. A obecnie również, tylko pod innymi formami: świat na miarę człowieka lub świat ucisku: Przekleństwa dzisiaj? „Zniesławianie człowieka jest zniesławianiem Jezusa Chrystusa.” (kardynał Marty) „Jezus jest jedynym imieniem, przez które będziemy mogli być zbawieni, ono pozwala stanąć na nogi i sprawia, że zaczyna chodzić człowiek kulawy.” (Dz 3, 4, 5)

Jeżeli zbiory się psują to tylko z waszej winy. Pokazałam wam to zeszłego roku na ziemniakach, ale nic sobie z tego nie robiliście. Przeciwnie, znajdując ziemniaki zepsute, przeklinaliście wymawiając wśród przekleństw Imię mojego Syna. Będą się one psuły, a tego roku na Boże Narodzenie nie będzie ich wcale.

Maryja na La Salette zaprasza nas do tego, abyśmy skierowali nasz wzrok na to, co dzieje się wokół nas: w owym czasie zbiory były marne (zboże, ziemniaki, orzechy, winogrona); panował głód i choroby (śmierć małych dzieci). Dzisiaj zbiory zmarnowane lub źle rozdzielone, głód, wojny i ludobójstwo, rak i AIDS, i ustawiczne cierpienie oraz śmierć osób niewinnych. Tak wiele wezwań, aby nas obudzić, aby nas nawrócić, aby te znaki czasu stały się znakami Boga zapraszającego nas do uczynienia świata według Jego woli, świata bardziej ludzkiego. Maryja chce nam uświadomić konieczność pośpiechu; od Bożego Narodzenia sytuacja może stać się katastrofalna!

Ach, moje dzieci, wy nie rozumiecie po francusku? Zaraz wam to powiem inaczej. (Piękna Pani kontynuuje orędzie w gwarze z okolic Corps).

Matka Boża mówi w gwarze. To, co powiedziała do tej chwili, dotyczy wszystkich. Lecz Ona nie zadawala się rozważaniami ogólnymi. Dostosowuje Swoją wypowiedź do słuchaczy i to, co powie teraz, dotyczyć będzie ściśle sytuacji tego regionu: zbiory, praktyki religijne, a nawet do rozważań spraw najbardziej konkretnych i osobistych, dotyczących życia dzieci (wydarzenie w okolicy Coin: 17). To wymaga od nas, dzisiejszych czytelników, abyśmy szukali odniesień jej orędzia do naszego obecnego życia.

Jeżeli macie zboże, nie trzeba go zasiewać. Wszystko, co posiejecie, zjedzą robaki. A to, co wyrośnie, obróci się w proch przy młóceniu.

Właśnie to zdanie, które wyprowadziło z równowagi władze świeckie u schyłku 1846 i 1847 r., okazało się zgodne z ówczesną koniunkturą: magazynowanie zboża spowodowało spekulacje i ostatecznie utratę zbiorów, było to początkiem kryzysu ekonomicznego, finansowego i politycznego, z czego zrodziła się rewolucja 1848 r. Dzisiaj sposób zarządzania gospodarką dla samej tylko korzyści doprowadził do pogłębienia różnicy pomiędzy bogatymi i biednymi, pomiędzy krajami zasobnymi i krajami ubogimi, wypaczając kontakty międzyludzkie.

Nastanie wielki głód, lecz zanim to nastąpi, dzieci poniżej lat siedmiu będą dostawały drgawek i będą umierać na rękach trzymających je osób. Inni będą pokutować głodując.
Orzechy będą puste, a winogrona się zepsują. (Piękna Pani przekazuje tajemnice każdemu z dzieci osobno, a potem znów oboje słyszą Jej słowa).

Rozpoczynając od spraw niedawnych i aktualnych, Maryja kontynuuje odczytywanie wydarzeń przewidując głód i jego konsekwencje, śmierć małych dzieci. Niepewną sytuację starszych, powiększający się brak koniecznego pożywienia: nie tylko ziemniaków i zboża, ale także oliwy i wina

Jeżeli się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą.

Wezwanie do nawrócenia znajduje się w sercu wydarzenia na La Salette. Wszystko współdziała z tym wezwaniem: łzy, krzyż z młotkiem i obcęgami, łańcuch i róże, światło i słowa. Powrót do Jezusa, pojednanie się przez Jezusa z Bogiem, spowoduje, że wejdziemy w obfitość, którą przynosi Królestwo Mesjasza: „Ja przyszedłem po to, aby (owce) miały życie i miały je w obfitości” (J 10, 10). Najpiękniejsze porównania są bezsilne, aby opisać jego niesłychane bogactwo.

Czy dobrze się modlicie, moje dzieci? -„Nie, proszę Pani, nie bardzo!” wyznało dwoje pastuszków. Ach moje dzieci trzeba się dobrze modlić, rano i wieczorem, odmawiając przynajmniej „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”.

Najświętsza Maryja Panna wyznacza nam drogę nawrócenia. Począwszy od prostego pytania, ukazuje nam trzy punkty dostępne dla wszystkich, każdy może następnie czynić „więcej”. Nasza matka w wierze okazuje się skuteczną wychowawczynią. Rozpocznijcie od modlitwy, które i Jezus was nauczył: Ojcze Nasz. Następnie: Zdrowaś Maryjo, która odnosi się do Tej obciążonej wstawianiem się za nami i u Swojego Syna i ingerencją w nasze sprawy, aby nas prowadzić do Jezusa. Modlitwa wieczorna i ranna to jest naprawdę dopiero początek. Poza tym łatwy! Później będziemy mogli modlić się więcej.

Latem chodzi na Mszę zaledwie kilka starszych niewiast. Inni pracują w niedzielę przez całe lato. Zimą, kiedy nie wiedzą, czym się zająć, idą na Mszę św. jedynie po to, by sobie drwić z religii.

Wniosek wyprowadzony przez Maryję pokazuje zanik uczucia chrześcijan w stosunku do Eucharystii: oni utracili sens mszy świętej. Trzeba przebyć długą drogę, aby odkryć tę życiodajną potrzebę: zgromadzenie chrześcijan, wezwanych do wspólnego żywienia się Słowem Bożym, Ciałem wydanym i Krwią wylaną za wielu, komunią w pragnieniu oddania z naszej strony życia w służbę zbawienia świata. „przez Chrystusa z Nim i w Nim na chwałę Ojca w jedności Ducha Świętego” .

W czasie Wielkiego Postu, chodzą do rzeźnika jak psy.

W Piśmie Świętym ludzie są porównywani do psów wówczas, kiedy utracili całą swą godność (Mt 7,6; Flp 3,2). W przeciwieństwie do tego, co roku Wielki Post przybliża nam „piękne świadectwo” dane przez Jezusa podczas Jego Męki. Zostać panem siebie w obliczu pożywienia ziemskiego, w szczególności umieć odmówić sobie, aby lepiej podzielić się „z tymi, którzy są głodni lub spragnieni, którzy są bez schronienia, chorzy albo w więzieniu”; właśnie biorąc to pod uwagę, będziemy sądzeni (Mt 25,31 – 44), jest to początek naszego zmartwychwstania i nadejścia lepszego świata.

Moje dzieci, czy widziałyście kiedyś zepsute zboże? O nie, proszę Pani – dzieci odpowiedziały bez zastanowienia. Lecz ty, moje dziecko – powiedziała do Maksymina – musiałeś je widzieć ze swoim ojcem, pewnego razu w okolicy Coin. Właściciel pola powiedział wówczas do twego ojca: Chodźcie zobaczyć, jak moje zboże się psuje. Poszliście razem. Twój ojciec wziął dwa lub trzy kłosy w dłonie, pokruszył je i wszystko obróciło się w proch.
Wracaliście później do domu, Kiedy byliście około godziny drogi od Corps, ojciec dał ci kawałek chleba, mówiąc: Masz dziecko, jedz jeszcze chleb w tym roku, bo nie wiem, czy kto będzie go jadł w roku przyszłym, jeżeli zboże będzie się dalej tak psuło. Maksymin odpowiedział: Rzeczywiście tak było, proszę Pani, przed chwilą o tym nie pamiętałem

O wydarzeniu z zepsutym zbożem zapomniał Maksymin, a także jego ojciec, ale ono wryło się w serce i pamięć Maryi. Pan Giraud, poinformowany o wydarzeniu na La Salette, w pierwszej chwili zabronił synowi, aby o tym mówił. Maksymin nie posłuchał, dlatego ojciec zagroził mu karą. Wówczas Maksymin odpowiedział: „Ależ tato! Ona mówiła mi również o tobie!” Pana Giraud bardzo to poruszyło. On, który myślał, że już dawno usunął Boga ze swego życia, teraz odkrył, że Bóg nie przestał być obecnym przy jego troskach i nadziejach przy jego niepokoju, czy nie zabraknie mu chleba dla jego chłopca. Pan Giraud nie wiedział, że Bóg jest obecny tam, gdzie chleb jest dzielony dla dzieci, które są głodne. Jego czyn wypełnił słowa Ewangelii: „Jeżeli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 1l, 13). Eucharystia jest dzieleniem się tą obecnością i tą miłością. Ojcze, daj nam dzisiaj chleba naszego powszedniego! Abyśmy mogli powiedzieć jak Maksymin: „Tak, przypominam sobie teraz!”.

A więc moje dzieci, przekażcie to całemu mojemu ludowi.
Idźcie, moje dzieci, przekażcie to dobrze całemu mojemu ludowi.

Przekazać: oto nasze posłannictwo. Maksymin odpowiedział pewnego dnia agresywnemu rozmówcy: „Piękna Pani nie obarczyła mnie tym, aby Pan w to wierzył ale abym Panu to powiedział!” Jesteśmy napominani: to jest istotą naszej wiary, którą Maryja nam przypomina na La Salette. Czyż najlepszy sposób, aby „to wszystkim przekazać”, gdy chodzi o nas, nie polega ostatecznie na tym, aby tym wszystkim żyć? Stąd słowa nalegania i zachęcenia, którymi Matka Boża kończy: „Przekażcie to DOBRZE całemu mojemu ludowi!” Zapytano się pewnego dnia Melanii: „co należy rozumieć, gdy mówicie : mój lud? Ja nie wiem. Myślę, że chodzi o wszystkich”, odpowiedziała. Tak, Maryja jest czuła dla „wszystkich braci swojego Syna, których pielgrzymowanie jeszcze się nie skończyło”.